Nasza droga na wyspę Skye wiodła przez jedną z najpiękniejszych szkockich dolin, gdzie rozegrała się w XVII wieku masakra. Mijaliśmy niesamowite wodospady i jeziora skrywające krwawe tajemnice i legendy. Zahaczyliśmy o zamek, który bronił dostępu w głąb Szkocji przed Wikingami i późniejszymi najeźdźcami. Twierdzę będącą planem takich kultowych filmów jak „Nieśmiertelny” czy „James Bond”. A na Skye dotarliśmy nie promem, jak wielu turystów, a mostem, którego jeszcze nie było, gdy się rodziliśmy.
Glen Coe
Opuściwszy naszych znajomych, ruszyliśmy w kierunku noclegu, który mieliśmy zabukowany już na samej wyspie Skye. Po drodze chcieliśmy przejść się ponoć jedną z najpiękniejszych szkockich dolin. Leżała ona dokładnie na naszej trasie, więc nie musieliśmy nigdzie odbijać. Naszym wrogiem okazał się niestety czas. Gdy dotarliśmy do Glen Coe, było już popołudnie i zważając na dalszą drogę, nie mogliśmy się zatrzymać w tym miejscu na dłużej.
Natura w Glen Coe
Dolina ta powstała przed wiekami, a swoje początki zawdzięcza dawno już wygasłemu superwulkanowi. Dziś miejsca, gdzie kiedyś spływała wrząca i niszcząca lawa, pokryte są roślinnością i upstrzone licznymi strumieniami. Istny raj dla lubiących górskie wędrówki. Większość tras jest dość łatwa i nie powinna sprawiać trudności nawet początkującym wędrowcom. Nie oznacza to jednak, że ci bardziej zaawansowani będą się tam nudzić. Na pewno zainteresuje ich Aonach Eagach, skalisty grzbiet otoczony przepaściami i osuwiskami, który uważany jest za jedno z najniebezpieczniejszych przejść górskich w Szkocji.
Nawet jeśli nie lubicie łazić po górach, przyjedźcie w to miejsce. Droga A82, którą i my się poruszaliśmy, wije się wewnątrz doliny. A umiejscowione przy niej punkty widokowe oferują niesamowite widoki na góry, rozlewiska rzek i potoków oraz wodospady – chociażby takie jak The Meeting of the Three Waters.
Jedną z najciekawszych tras, dostępnych nawet dla rodzin z dziećmi, jest pętla Buachaille Etive Beag, która biegnie częściowo przez stary trakt wojskowy, z którego roztaczają się przepiękne panoramy.
Masakra w Glen Coe
Wyobraźcie sobie te surowe i baśniowe tereny zamieszkane przez górskie klany szkockie w XVII wieku. Był to czas, gdy w zjednoczonym już królestwie ścierały się dwie religie – katolicyzm i anglikanizm. Choć z podstawowych założeń dość podobne, to jednak różniące się. Przedstawiciele każdej z nich chcieli zdominować pozostałych mieszkańców wysp brytyjskich.
W końcu władca z Anglii postanowił, że Szkoci powinni złożyć mu przysięgę poddańczą. Część z nich zrobiła to dość szybko. Inni zwlekali, mając nadzieję, że Francuzi pomogą katolikom. Jednak gdy zbliżał się termin ultimatum, nawet klan MacDonald, któremu przewodził waleczny Alastair Maclan, musiał się opowiedzieć. Niestety zima była ciężka tego roku i gdy przywódca dotarł w końcu do Fort William, aby złożyć przysięgę na ręce komendanta garnizonu, okazało się, że ten nie ma uprawnień do jej przyjęcia. Dopiero tydzień później udało się dokonać tego aktu.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zwaśniony z MacDonaldami klan Campbellów. Jego przedstawiciele, zwolennicy króla Anglii Wilhelma III, zataili przed nim fakt złożenia przysięgi i podjudzili go do wysłania wojsk przeciw konkurentom. Głównodowodzącym tej jednostki był Robert Campbell. Myślicie, że po prostu zaatakował? To się grubo mylicie. Wykorzystali pretekst i wprosili się w gościnę, która trwała 12 dni. Potem niespodziewanie dokonał rzezi na wszystkich mieszkańcach Glencoe. Nie oszczędził ani kobiet, ani dzieci. Ci, którzy uciekli w góry, ginęli z głodu i mrozu.
Dzisiaj młodzież w szkołach uczy się o tym haniebnym czynie, można też znaleźć wiele odniesień w literaturze i poezji, powstawały też piosenki.
Loch Duich
Dalsza droga na wyspę Skye wiodła nas przez coraz piękniejsze tereny. W pewnym momencie Renia stwierdziła: „Musimy zatrzymać się tu na chwilę”. Zjechaliśmy na niewielki parking przed sporym motelem i wyskoczyliśmy z samochodu. Przed nami rozpościerał się cudowny widok na Loch Duich.
Co takiego szczególnego jest w tym miejscu? Jezioro to jest tak naprawdę jedną z odnóg głęboko wcinającego się w ląd fiordu morskiego. Dodatkowo otaczają je dość strome góry, które dodają mu mistycznego wyglądu.
Invershiel
Z tej małej miejscowości, w której się zatrzymaliśmy, mogliśmy zobaczyć krajobraz niczym z baśni – możecie zresztą ujrzeć go na zdjęciach i sami ocenić.
Ponoć w te okolice podziemnymi kanałami przedostaje się słynny już nie tylko w Szkocji potwór z Loch Ness. Ile w tym prawdy i czy istnieje, będziemy opisywać w jednym z kolejnych tekstów, w którym zawitamy nad najsłynniejsze szkockie jezioro.
Historia, której nie trzeba dziś dodatkowo potwierdzać, mówi natomiast o kolejnym krwawym wydarzeniu. Miało ono miejsce w pierwszej połowie XVIII wieku. Wojska angielskie zmierzające na miejsce jednej z najważniejszych w Szkocji bitew (Glen Shiel), dosłownie wyżynały i paliły większość napotkanych wiosek. Płacz rodzin poległych i zawodzenie dzieci było podobno słychać jeszcze przez wiele dni po opuszczeniu tych terenów przez Anglików.
Eilean Donan Castle
Może jednak skończymy już z tymi krwawymi historiami i przeniesiemy się trochę dalej wzdłuż wybrzeża. Kiedy nasza droga na wyspę Skye dobiegała już powoli końca, zatrzymaliśmy się w okolicy miejsca, które możecie znać z takich filmów jak chociażby „Nieśmiertelny” (wyst. Christopher Lambert i Sean Connery) czy „James Bond – Świat to za mało” (wyst. Pierce Brosnan i Sophie Marceau).
Zamek Eilean Donan położony jest na niewielkiej wyspie na Loch Duich. Ze stałym lądem łączy go piękny kamienny most. Jego początki sięgają XIII wieku, kiedy forteca miała chronić okolicę przed najazdami… Wikingów. Jednak pierwszą osadę (klasztor) założył w tym miejscu irlandzki święty z VI wieku – Donan. To właśnie od jego imienia wyspa nosi nazwę do dziś.
Swoje czarne dni zamek przeżył w XVIII wieku, kiedy to przyjmował mających pomóc powstańcom Hiszpanów. Gdy Anglicy dowiedzieli się o tym, wysłali trzy fregaty, które zdobyły w końcu fortecę. Przechowywaną w nim amunicję i proch wykorzystały do wysadzenia murów. Dopiero na początku XX wieku klan McRae doprowadził do jego odbudowy i przywrócenia dawnego splendoru.
Jeśli będziecie chcieli zwiedzić to miejsce, to musicie uiścić opłatę w wysokości 10 funtów. Pamiętajcie też o pozostawieniu wszelkiego bagażu, nawet małych plecaków miejskich przed wejściem – wymogi bezpieczeństwa są dość surowe.
Kyleakin
I tak po całym dniu przemierzania Szkocji nasza droga na wyspę Skye miała zakończyć się w niewielkiej, ale jakże ważnej miejscowości – Kyleakin. Musicie wiedzieć, że do 1995 roku na wyspę można było dostać się jedynie promem. Nie łączyła jej ze stałym lądem żadna droga. Jak pewnie możecie sobie wyobrazić, nie było to korzystne dla mocno już rozwijającej się w tych rejonach turystyki. Kolejki do przeprawy były ponoć naprawdę bardzo długie i przeszkadzały również mieszkańcom.
Postanowiono wybudować most łączący Kyleakin z Kyle of Lochalsh. To niezwykle potrzebna inwestycja, ale wprowadzenie na prawie 10 lat opłat za jego przejazd było już pomysłem chybionym. Szczególnie, że opłaty (najwyższe w Europie) musieli wnosić również miejscowi, a to doprowadziło do licznych skarg i psucia atmosfery. Dopiero w 2004 roku zniesiono je całkowicie i jak się możemy przekonać dzisiaj, wpłynęło to na poprawę warunków turystyki w tym rejonie.
Co zobaczyć w Kyleakin?
Po zakwaterowaniu postanowiliśmy zejść na małą kamienistą plażę, na której podczas odpływu osiadały wodorosty i meduzy. Widać z niej było również stojącą tuż za mostem latarnię morską. Przez pewien czas mieszkał w niej znany szkocki pisarz Gavin Maxwel. Jego najbardziej znaną książką była „Ring of Bright Water”. Opisywał w niej, jak przywiózł z Iraku wydry i zamieszkał z nimi w Szkocji. Czy człowiek może przyjaźnić się z wydrą? Powiecie – taka sobie tematyka? To może przekona Was to, że sprzedano ją w ponad milionowym nakładzie, a potem jeszcze zekranizowano.
Inną budowlą, którą zobaczyliśmy tego dnia o zmroku, były ruiny zamku. O pochodzeniu Maol, Moil czy Dunakin krąży wiele historii. Jak choćby ta, że wybudowano go dla nordyckiej księżniczki, która pobierała opłaty od przepływających przez cieśninę statków. Kto nie zapłacił, nadziewał się na potężny, przedzielający ją łańcuch. Może i jest w tej legendzie ziarno prawdy, w końcu ziemiami tymi przez długi czas rządzili Norwegowie.
Pewne jest natomiast, że w miejscu tym w 1263 roku gromadził swoje wojska norweski król Haakon IV. Nie było jeszcze wtedy dzisiejszego zamku (powstał na początku XVI w.), ale gdzieś przecież taki władca musiał spać. Różne źródła doszukują się też w tym wydarzeniu powstania dzisiejszej nazwy wioski.
Uwaga dla poszukiwaczy złota – ruiny te nie zostały jeszcze eksplorowane, więc może pod gruzami czekają na Was ogromne skarby. A może tylko trochę pająków i zardzewiały garnek, w końcu w podziemiach znajdowała się kuchnia. Radzimy Wam jednak odstąpić od poszukiwań, budowla choć wydaje się stabilna, to ledwo się trzyma. W lutym 2018 roku po burzy jej część się zawaliła.
I tak nasza droga na wyspę Skye skończyła się. Kolejnego dnia mieliśmy poznać to niesamowite miejsce, do którego ciągną rzesze ludzi z całego świata. O tym, czy było warto tam przyjechać i zapłacić za nocleg trzy razy tyle, co w dużych szkockich miastach, dowiecie się z kolejnego tekstu o krainie jednorożców. A jeśli chcecie garści informacji praktycznych, to zapraszamy do artykułu Szkocja – informacje praktyczne.
Szkocja jak dla mnie to takie Bieszczado-Norwegia <3
Czuję, że czułabym się tam jak bułeczka w masełku, najznakomiciej!
I wiem co zaplanuję. Będę szukać skarbów pod ruinami! 😀
Życzymy powodzenia 🙂 I zachęcamy do wyjazdu, jakby co to pisz, chętnie podpowiemy ci kilka rzeczy 🙂
Piękne zdjęcia macie. Widzę, że pogoda Wam siadła na plus 🙂
Pogoda była wyśmienita. Ponoć najlepsza od lat 🙂
Patrząc na Wasze piękne zdjęcia przestaję wierzyć w historie o wiecznie padającym w Szkocji deszczu 🙂
Nie tylko Ty jesteś zdziwiona, nawet Szkoci byli zaskoczeni. Ale deszcz odrobił sobie z nawiązką ostatniego dnia naszego pobytu w Edynburgu 😉
Super miejsca, parę podejść już było, zawsze przerażała pogoda ? ale jak widać pogoda też bywa fajna! Super fotki!
Dzięki ? Pogoda nam dopisała, podobno była najlepsza w tym okresie od kilku lat. Ale nawet gdy w Edynburgu trochę popadało to było warto się tam wybrać. Jak na razie to nasz najlepszy tegoroczny wyjazd ?
Aż wam nawet tych chmur zazdroszczę :D, na Lofotach miałem taką lampę, że było przyjemnie – nie zaprzeczę – ale pozbawiło wieczory większej 'klimatyczności’ 😉 Powrót na Wyspy Brytyjskie być może już w przyszłym roku, bedę miał ten kierunek w pamięci bo samo Skye to marzenie nad marzeniami 😀
Pogoda była przepiękna ? a Skye to tylko przedsmak, to co jest na północy, to jest to COŚ ?
Oooo, no to mnie zaintrygowaliście 😀 Czekam zatem na to COŚ 😉
Cosiów będzie sporo, cała północ jest przepiękna ?
O matulu jak tam pięknie! Czas wrócić do Szkocji, bo wizyta w samym Edynburgu chyba się nie liczy, prawda? ?
? Jeśli wizytą w Warszawie, można zaliczyć zwiedzanie Polski, to się liczy ? A na poważnie, to jak dla nas Szkocja zaczęła się ze zmniejszającą się ilością turystów, a więc im dalej podążaliśmy na północ. W przyszłym tyg. będzie jeszcze turystyczna wyspa Skye, a później wkroczymy już do krainy bezkresnych przestrzeni i ich prawie bezdroży ?
Isle of Skye to jedno z najpopularniejszych miejsc w Szkocji. Choć przewija się tam sporo turystów to warto tam pojechać. W całej Szkocji jest około 800 wysp więc zawsze znajdzie się jakiś pomysł na wyjazd 🙂
Tak, Szkocja jest przepiękna ? W tym tygodniu opiszemy kilka atrakcji na Isle of Skye, a potem ruszymy na północ drogą North Coast 500. Będzie się działo ?
[…] Szkocja – droga na wyspę Skye […]