Marzec mocno namieszał i w Polsce, i na świecie. Nie był tym bardziej najlepszym miesiącem do podróżowania. Mieliśmy ogromne szczęście, że zdążyliśmy wrócić z Portugalii zanim sytuacja zaogniła się w związku z pandemią koronawirusa. Stąd też podsumowanie marca zaczniemy bardziej osobiście, a zakończymy wspomnieniem długo wyczekiwanej podróży, którą odbyliśmy w ostatnim momencie.
#1 „Wolniej” i „razem”
Nasze podsumowanie marca to istna sinusoida emocji związanych z pandemią – od niedowierzania, złości, niepewności jutra, po troskę o zdrowie najbliższych i nasze własne. Nie jesteśmy ani panikarzami, ani ignorantami. Zajmujemy miejsce gdzieś pośrodku jako zwolennicy „zdrowego strachu”, który najpierw zachęca do poznania „wroga” (poprzez wgryzienie się w temat), by potem mobilizować do działania.
Tym razem działaniem była akcja #zostańwdomu. Odwołaliśmy wiele spotkań i przełożyliśmy mnóstwo planów – podobnie jak i Wy. Zdrowie jest jedno i nie ma co nim szastać. Nie chcemy tu rozpisywać się o tym, jak wirus z Wuhan wpłynął na nasze życie czy jakie są sposoby na nudę w domu. W internecie jest mnóstwo artykułów na ten temat, a sami mamy ostatnio lekki przesyt informacyjny. Wspomnimy natomiast o dwóch ważnych dla nas kwestiach.
Tym, czego najbardziej nam brakowało i wciąż brakuje w tym trudnym czasie, jest możliwość bycia z najbliższymi oraz ograniczenie mobilności. Jakie to dziwne uczucie nie móc spotkać się z rodziną czy znajomymi wtedy, kiedy obie strony tego bardzo chcą. Wspaniale, że mamy różnego rodzaju komunikatory czy rozmowy wideo. Nic jednak nie zastąpi serdecznego przytulenia czy ciepłego spojrzenia w oczy bliskiej osoby i bycia z nią. Po prostu tęsknimy. Brak mobilności z kolei to nie tylko brak możliwości podróżowania (które uwielbiamy), ale prowadzenia zwykłego życia – chodzenia na spacery, basen, slajdowiska podróżnicze, do ulubionej knajpki, kina, itd. Jasne, „zyskany” czas poświęciliśmy na odkładane od dawna sprawy techniczne na blogu i milion innych aktywności. Ale to nie to samo co korzystanie z utraconej tymczasowo wolności i niezależności.
Jakim człowiek jest przewrotnym zwierzęciem, że trzeba nam coś odebrać, żebyśmy mocniej docenili, co mieliśmy i co jest tak naprawdę wartościowe w życiu. W marcu dominowały zatem dwa słowa: „wolniej” i „razem” – nawet jeśli jedynie w przestrzeni wirtualnej i na odległość.
#2 Kraj fado, azulejos i wina
Portugalia patrzyła na nas zalotnie już od dłuższego czasu, aż w końcu zmobilizowaliśmy się i kupiliśmy bilety. Renia powróciła po 10 latach, a Mikołaj odkrywał ten kraj po raz pierwszy. Przez 8 dni naszej portugalskiej przygody przejechaliśmy ponad 1 200 km z wieloma odbiciami i przystankami na trasie. A jak już wysiedliśmy z auta, przeszliśmy 145 000 kroków, odkrywając miejsca na trasie Faro-Porto.
Wspólnie zakochaliśmy się w dwóch rzeczach. Pierwszym było 10-letnie regionalne wino, a drugą połówkę serca zajęło Algarve – obłędne wybrzeże z malowniczymi klifami, przyjemnymi plażami i ścieżkami spacerowymi. Jeśli planowalibyśmy ponowny wyjazd do Portugalii, to tym razem skupilibyśmy się na samym Algarve, żeby delektować się tym rejonem bez pośpiechu. I słońcem, którego tam doświadczycie aż 300 dni w roku.
Po raz kolejny zachwycaliśmy się miejscami mniej turystycznymi i z przyjemnością wyszukiwaliśmy klimatyczne knajpki. Najczęściej były to miejsca małe, przytulne, nieco na uboczu albo niepozorne z zewnątrz. A gdy kucharka śpiewała jeszcze fado i z uśmiechem opowiadała o ciekawostkach o swoim kraju, robiło się niemal rodzinnie. Miejsca bardzo popularne, jak np. Sintra, odebraliśmy mniej pozytywnie, właśnie przez tłok, fatalną obsługę i koszmarne jedzenie w okolicznej restauracji (a nie jesteśmy jacyś bardzo wymagający czy czepialscy podczas wyjazdów).
Podsumowanie marca to również dobry czas na małe przemyślenia. Chyba zwolnimy tempo i nasze wyjazdy będą mniej intensywne. Będzie to dla nas trudne, bo oboje lubimy pod koniec dnia czuć, że wycisnęliśmy z niego ostatnie soki. Ale mamy wrażenie, że coś nam umyka, a chcemy mocniej wczuć się w klimat danego miejsca, a na to potrzeba czasu. Wracając z Portugalii wpadliśmy więc na pewien pomysł, który poczeka kilka miesięcy na realizację w spokojniejszych czasach. Na pewno się nim podzielimy na łamach bloga i na Facebooku.
#3 Powrót do czasów studenckich
Tego samego dnia byliśmy w Anglii i Portugalii. Jak to możliwe? Chcieliśmy zaoszczędzić na biletach, więc nie lecieliśmy bezpośrednio. Zamiast czekać 7 h na przesiadkę na lotnisku (Londyn Stansted), złapaliśmy pociąg do Cambridge. Czemu do tego miasta, a nie do stolicy? Z prostej przyczyny – do Cambridge było taniej i zajęło nam to ok. 30 min, podczas gdy do Londynu sama podróż w jedną stronę trwałaby 1,5 h.
Odkrywanie Cambridge na piechotę było doskonałym pomysłem. Wszystko jest stosunkowo niedaleko, co chwila natrafialiśmy na imponujące college’e Uniwersytetu w Cambridge z fascynującą historią. Spacerując zastanawialiśmy się, jak to by było znów być studentem, ale tym razem w mieście z tradycjami jak Cambridge. Ta kolebka jednej z najstarszych uczelni w Europie „wydała” na świat wielu wybitnych uczonych, noblistów, przyszłych królów, polityków, reżyserów czy szefów wywiadu. Jedliśmy w dwóch kultowych miejscach – dawnym sklepie rowerowym, w którym swój jednoślad kupił podobno sam Karol Darwin, oraz w najbardziej cenionej piekarni w tym mieście. Zobaczyliśmy też na własne oczy, kim lub czym jest Pożeracz Czasu i gdzie można znaleźć „Ciemną Stronę Mocy”.
Zainteresowaliśmy Was miastem opanowanym przez studentów? Więcej szczegółów i zdjęć znajdziecie w artykule Cambridge – atrakcje na jeden dzień.
Warto rozważać loty z przesiadką. Są czasem dużo tańsze i macie możliwość zobaczenia innego miejsca niż tylko Wasze docelowe. Ostrzegamy jednak lojalnie, że coś za coś – pochłaniają więcej czasu i energii. Polecamy spróbować chociaż w jedną stronę i wtedy przekonacie się, czy jest to opcja dla Was, czy raczej niepotrzebny trud.
To podsumowanie marca chcemy zakończyć apelem do Was: zostańcie w domu – dla dobra nas wszystkich. Jest to okres trudny, ale tymczasowy. Znów znajdziemy się na „górce” sinusoidy i wrócimy do normalności. Dajmy sobie i światu jeszcze trochę czasu i cierpliwości.
Bo przecież #DamyRadę!
„Chwilo trwaj!” to cykl wpisów, w którym wtajemniczymy Was w świat naszych małych-wielkich odkryć minionego miesiąca. Podzielimy się trzema rewelacjami i zdradzimy, co nas urzekło, zaskoczyło czy wzruszyło. A może i zainspirujemy do większej aktywności oraz dostrzegania w codzienności drobnych przyjemności.
Mieliście wielkie szczęście.Było wspaniale, a teraz siedzimy w domu,ale damy radę i znowu będzie dobrze.
Siedzimy i planujemy kolejne wyjazdy ?