Monastyr w Horezu i Monastyr Polovragi – cerkwie UNESCO

monastyr polovragi - pies rumuniaNieumarły pies

Na naszej drodze wyłaniały się emanujące spokojem klasztory i wąwozy otoczone wysokimi skalnymi ścianami. Już za chwilę mieliśmy poznać imponujące cerkwie znajdujące się na światowej liście dziedzictwa UNESCO – monastyr w Horezu i monastyr Polovragi. Sprawdźcie też, dlaczego zaintrygował nas blady róż i jak wyglądało nasze spotkanie z nieumarłym psem.

Przełom Czerwonej Wieży

Jechaliśmy i podziwialiśmy migający za oknem Przełom Czerwonej Wieży (rum. Pasul Turnul Roșu). Jest to malownicze miejsce usytuowane wzdłuż wijącej się wśród masywów Karpat Południowych rzeki Aluty (rum. Olt), będącej dopływem Dunaju. Wąwóz ten oddziela Góry Fogaraskie na wschodzie od Gór Sybińskich i Lotru na zachodzie. Ma 42 km długości i znajduje się na wysokości od 352 m do 230 m.

Już od czasów starożytnych wąwóz ten odgrywał dużą rolę jako często uczęszczany szlak komunikacyjny. To tędy legiony rzymskie maszerowały, aby dostać się do Dacji. Stąd też na jego obszarze wciąż znajdziecie ruiny obozów rzymskich i średniowiecznych. Co ciekawe, jego nazwa pochodzi od jednego z nich. We wsi Boița znajdują się pozostałości zamku wzniesionego z czerwonego kamienia, który został zbudowany przez Sasów siedmiogrodzkich w XIV wieku.

Rzeka Aluta pokazała nam także swoje brzydkie oblicze wykrzywione niedawnymi powodziami. Jej woda przybrała błotnisty kolor, a w wielu miejscach wyłaniały się niesione prądem śmieci – niestety. Pędziliśmy jednak dalej, bo czekał na nas Monastyr w Horezu, pewnym miasteczku na Wołoszczyźnie.

Monastyr w Horezu

Pierwszym celem naszej podróży był Monastyr w Horezu z cerkwią św. Heleny i Konstantyna, umieszczony na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Od parkingu przeszliśmy kawałek, aby znaleźć się w obrębie murów klasztornych. Jednak gdy już tam dotarliśmy, oczy otworzyły się nam szeroko z wrażenia.

Wzniesiona pod koniec XVII wieku świątynia jest imponująca. Już przedsionek cerkwi zachwyca kunsztem wykonania i feerią barw opisującą świat trochę mistycznych wizji religijnych. Nie ma się jednak co dziwić – w XVIII wieku w klasztorze powstała szkoła malarstwa ściennego i ikonowego.

Plemniki w monastyrze

Gdy tak staliśmy i przyglądaliśmy się opisanym niczym w komiksie historiom (w cerkwiach się nie maluje, wszystkie obrazy to swojego rodzaju teksty), naszą uwagę przykuł jeden element. Wśród spacerujących na szarym tle postaci ludzkich dzielnie hasały sobie…plemniki.

Po chwili wszystko było już jasne. Przewodnik wyjaśnił nam, że nasze plemniki okazały się być… duszami zmarłych. Niestety, nie możemy pokazać Wam na zdjęciach wnętrza cerkwi. Fotografowanie w większości czynnych sakralnie obiektów jest surowo zakazane i dość mocno egzekwowane.

Monastyr w Horezu otaczają mury, które służą również jako mieszkania dla mniszek (kiedyś mnichów). Warto się tam przespacerować, bo można zobaczyć chociażby jak wygląda jadalnia, cela lub co mniszki noszą pod habitem (spokojnie, wypatrzyliśmy tylko rozwieszone na sznurach pranie, choć szczerze mówiąc blady róż nas zaskoczył). Znajdziecie tam też pałac książęcy – w końcu fundatorem obiektu był władca Constantin Brancoveanu.

Cmentarz, kaplica i ceramika

Gdy udaliśmy się na tyły cerkwi, zobaczyliśmy w murze niewielką furtkę. Była uchylona, więc przez nią weszliśmy i zobaczyliśmy na wzniesieniu cmentarz oraz kaplicę.

Monastyr w Horezu i jego okolica tworzyły niezwykłą atmosferę spokoju i równowagi. Chcieliśmy pozostać tam na dłuższą chwilę, ale gonił nas czas. Wcześniej jednak w pobliskim sklepie zakupiliśmy słynną na całą Rumunię pięknie malowaną ceramikę sygnowaną znakiem kogucika.

Niedługo potem zawitaliśmy pod wielkie drewniane, niezwykle misternie zdobione drzwi. Pod nimi stał jeden z pierwszych żebrzących ludzi, jakich spotkaliśmy w Rumunii.

Monastyr Polovragi

Mieszczący się za bramą Monastyr Polovragi – również wpisany na listę UNESCO – swoje początki datuje na pierwszą połowę XVI wieku, choć z tamtego okresu zostały do dziś już prawie niewidoczne ślady fundamentów. Wewnątrz warto zwrócić uwagę na znajdujące się na ścianach malowidła, gdyż zachowały się w niezmienionej formie od ok. 250 lat. Freski o wyrazistych kolorach i oryginalnej tematyce zostały wykonane przez mistrzów ze szkoły we wspomnianym wcześniej monastyrze w Horezu.

Cały teren otaczają wokół dość wysokie mury obronne, będące jednocześnie budynkami mieszkalnymi dla zakonnic. W jednej z części trochę oddalonej od centralnie usytuowanej cerkwi znajduje się niewielki kościół, w którym dojrzeliśmy malowidła także z XVIII wieku.

Nieumarły pies

Po chwili zwiedzania klasztoru wróciliśmy przed bramę, gdzie podszedł do nas kudłaty czarno-biały pies. Nie wyróżniał się niczym od innych, które tam się kręciły, do momentu gdy podniósł na nas swój wzrok. Wtedy przeszły nas ciarki. Patrzyliśmy w przeraźliwie zimne, błękitne i nienaturalne oczy. Od razu przypomnieliśmy sobie nieumarłych z „Gry o Tron”.

Czworonóg dał się wygłaskać i obfotografować, a gdy ruszyliśmy dalej, podreptał za nami jako przewodnik. Przed nami rozpościerał się iście bajkowy krajobraz. W dole sunąca i lekko powarkująca rzeka rzeźbiła od wieków swoje koryto, wokół nas szumiały drzewa i wypiętrzały się na niebotyczne wysokości gołe spękane skały, niknące co rusz we mgle.

Park Cheile Oltetului si Pestera Polovragi

Tuż obok Monastyru Polovragi znajduje się Park Cheile Oltetului si Pestera Polovragi. Jeśli lubicie spędzać czas otoczony pięknymi krajobrazami i naturą, miejsce to przypadnie Wam do gustu.

Widoki niezwykle pobudzały naszą wyobraźnię i przywoływały tajemnicze stwory, o których słuchaliśmy w dzieciństwie w bajkach.  W powietrzu wśród urwistych szczytów latały drapieżne smoki, a za każdym zakrętem mógł czaić się wielki i obleśny ork lub troll. Drobne otwory w skałach świetnie nadawały się na domostwa krasnoludków, a w jaskiniach mógł czaić się bazyliszek. A Wy co widzicie na zdjęciach oczami wyobraźni?

Sprawdźcie na mapie, gdzie znajduje się ten park.

Monastyr Cozia

Pokrzepieni spacerem odbytym w pięknych okolicznościach przyrody ruszyliśmy do kolejnego i ostatniego już w tym dniu celu naszej podróży. Był nim najstarszy z odwiedzanych tego dnia klasztorów. Monastyr Cozia wzniesiono bowiem już za panowania Mirczy Starego, a więc w drugiej połowie XIV wieku. Jeśli nic Wam to nazwisko nie mówi, to podpowiemy, że był on dziadkiem sławnego Vlada III Tepesa (Drakuli).

Malowidła naścienne we wnętrzach są już mocno przyciemnione, gdyż przez całe wieki palono świece i kadzidła, z których unosił się dym osiadający na murach. Mimo tego możecie dostrzec w środku freski z XIV i XVIII wieku.

Po wyjściu z cerkwi warto zajrzeć do budynków przyklasztornych. Mieści się w nich niewielkie, ale ciekawe muzeum, w którym zgromadzone są ikony, rzemiosło artystyczne, sprzęt liturgiczny i rękopisy.

Monastyr w Horezu i monastyr Polovragi na długo pozostaną w naszej pamięci. W następnym tekście podzielimy się z Wami naszym największym rozczarowaniem w Rumunii, jak również opowiemy o niesamowitym kocim zamku oraz mieście, w którym tańczyliśmy w deszczu.

8 Comments

  1. Czytałam z wielką przyjemnością. Świetnie opisane. Super. Byłam w okręgu Gorj i w rejonie Polovragi i miałam te same odczucia.

  2. Piękne cerkwie, szczególnie wewnątrz 😉 (w kwestii zakazów moja Mama zawsze mówiła „jak nie wolno, to prędko” i ja sobie tą naukę przyswoiłam, dodatkowo jeśli chodzi o robienie zdjęć, to zdarzają mi się „strzały z biodra” lub korzystam z pomocy męża, który robi w tym czasie zamieszanie albo w jakiś sposób mnie kryje)

  3. Takie subiektywne oglądanie i ocena doznań są najcenniejsze, gdy czyta się sprawozdanie z pobytu w innym kraju, poparte w dodatku świetnymi zdjęciami.
    Serdecznie pozdrawiam.

Powiedz nam, co sądzisz o tym artykule