Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule tego wpisu wcale nie musi być jednoznaczna i jak wiele rzeczy w naszym życiu zależy od punktu widzenia. Powiecie no jak to, przecież morderca to człowiek na wskroś zły, a bohater to prawie ideał. No cóż jak pewnie już zdążyliście zauważyć życie nie jest czarno-białe, posiada wiele odcieni szarości pomiędzy tymi skrajnościami. Posłuchajcie opowieści o Stefanie.
Jest rok 1909, sam jego początek, pierwszego stycznia. W małej wsi położonej około sto kilometrów na południe od Lwowa, dzień ten jest wielkim świętem w rodzinie Andrzeja, greckokatolickiego proboszcza i jego żony Mirosławy. Choć mieli już jedno dziecko, to właśnie urodził im się pierwszy syn. Postanowili nadać mu imię Stefan.
Mały chłopiec wychowywał się w domu o silnych tradycjach wolnościowych, bo przypomnę Wam tereny te były pod zaborem Austro-Węgier. Ojciec Stefanka aktywnie działał w prawicowej partii ukraińskiej o nazwie Ukraińska Partia Narodowo-Demokratyczna. Jako, że dodatkowo był proboszczem, człowiekiem bardzo szanowanym, to właśnie w ich domu spotykali się jej działacze. Młody człowiek przez całe swoje dzieciństwo słyszał jaki to wielki był naród ukraiński, słuchał opowieści o dzielnych, dumnych i niezależnych kozakach, bohatersko rozprawiających się ze swoimi wrogami. Pewnie biegał po wsi wymachując trzymanym w ręku kijkiem i krzyczał, że jest wielkim atamanem.
Mija pięć lat i wybucha I wojna światowa, okropny i pochłaniający wiele ofiar konflikt zbrojny. Oczywiście Stefan w nim nie uczestniczy, jest za mały. Ale biegając wokół debatujących przy stole znajomych swoich rodziców, słucha o popełnianych w tym czasie makabrycznych czynach, wielkiej liczbie ofiar i oczywiście o bohaterstwie „swoich”. Tak mijają kolejne cztery lata i przychodzi rok 1918, rok wielkich zmian na arenie międzynarodowej. Państwa centralne, w tym Austro-Węgry ponoszą klęskę nastaje czas na nowe rozdanie. Dla nacjonalistów Ukraińskich jest to szansa na zrzucenie okowów i utworzenie własnego państwa.
13 listopada 1918 roku powstaje Państwo Ukraińskie, przekształcone dwa miesiące później w Zachodnioukraińską Republikę Ludową. Ojciec Andrzej jako wieloletni uznany działacz narodowościowy pomaga w tworzeniu terenowych organów władzy. Tereny do których roszczą sobie prawa Ukraińcy są jednak również w zainteresowaniu Polaków, którzy też utworzyli swoje państwo. Dochodzi do konfliktu zbrojnego, wybucha tzw. wojna polsko-ukraińska. Rodzina jedenastoletniego Stefana opowiada się oczywiście po stronie Ukrainy, co powoduje u niego wpojenie nienawiści do tych „okrutnych najeźdźców”, którzy chcą odebrać jego krajowi dopiero co odzyskaną wolność. Dodatkowo od wschodu uderza armia rosyjska, Ukraina znowu spływa krwią. Po pewnym czasie Polacy występują z propozycją kompromisowego zakończenia sporu i ustaleniu granicy państw na wschód od Lwowa. Ukraińcy chcą jednak granicy na Sanie (notabene to dzisiejsza granica Polski i Ukrainy). Nie dochodzi więc do zawarcia rozejmu i walki trwają nadal, jednak już w 1920 roku nie ma co mówić o państwie ukraińskim.
W takich to okolicznościach wychowuje się mały Stefan, szczerze – nie zazdroszczę mu.
W wieku trzynastu lat Stefan będący uczniem gimnazjum wstępuje do Płastu (organizacji skautowskiej o silnym podłożu narodowościowym). W 1928 roku wyjeżdża na studia do Lwowa, a następnie do Dublanów. W tym okresie przesiąknięty silna ideą nacjonalizmu ukraińskiego czynnie działa w organizacjach mających za cel utworzenie państwa i wyzwolenie się spod jarzma II Rzeczpospolitej. Mimo uzyskanego absolutorium nie podchodzi do obrony dyplomu musząc ukrywać się przed przesłuchaniami i aresztowaniami wymierzonymi przeciwko Ukraińskiej Organizacji Wojskowej, do której należy.
W 1929 roku wstępuje do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i szybko awansuje na szczeblach narodowościowej kariery. Za swoją działalność kilkakrotnie zostaje aresztowany, w sumie spędza kilka miesięcy w więzieniach. W 1933 roku zostaje wybrany na szefa Egzekutywy Krajowej. Jako, że w jego mniemaniu nie ma innej drogi do wolności jak pokazanie własnej siły postanawia wzmóc działania agresywne przeciwko Polsce. Nie ma za sobą oczywiście armii, wiec decyduje się na sianie terroru, ale robi to w sposób wymierzony w jednostki, które według niego dążą do zgody i pokojowych rozwiązań. On nie chce ugody, on chce spełnienia wszystkich żądań Ukraińców.
W końcu w 1934 roku Stefan zostaje aresztowany za organizację morderstw, a po dwóch latach procesów, w czasie których nie wykazuje żadnej skruchy, a wręcz epatuje swoimi poglądami narodowościowymi, skazany na karę śmierci. Nie zostaje ona jednak wykonana, gdyż wprowadzona amnestia zamienia ją na dożywotnie więzienie.
I pewnie na tym skończyła by się jego „kariera” politycznego watażki, gdyby nie wybuch drugiej wojny światowej. Stefan zostaje zwolniony z więzienia w Brześciu i na piechotę udaje się do Lwowa. Gdy tam dociera jest on już okupowany przez Rosjan, nie przeszkadza mu to jednak dotrzeć do działającego w podziemiu OUN-u. Nasz trzydziestoletni już mężczyzna rozwija działalność swojej organizacji, jednocześnie wprowadzając jej rozłam i tworząc OUN-B. W 1940 roku nawiązuje kontakty z Abwehrą, gdyż to właśnie we współpracy z Niemcami widzi szansę na zrzucenie jarzma Rosji i utworzenia państwa Ukraińskiego, z Polakami nie chce współpracować, gdyż żywo ich nienawidzi pamiętając walki z lat dwudziestych XX wieku.
Gdy III Rzesza przełamuje granice Rosji, a jej wojska docierają do Lwowa to właśnie oddziały Stefana pierwsze tam wkraczają i… ku ogromnemu zdziwieniu Niemców proklamują utworzenie Ukrainy. Na słupach ogłoszeniowych zawisają plakaty ze sloganem „Niech żyją Adolf Hitler i Stefan … – śmierć żydom i komunistom”. Państwo to w tamtych czasach nie miało racji bytu i już po 12 dniach przestało istnieć, a Stefan za działalność wywrotową trafił do więzienia, a następnie do obozu koncentracyjnego (choć warunki jego izolacji były zgoła inne niż innych więźniów – własny pokój, posiłki z oddziałami SS, dowolny strój i brak przymusu pracy). Będąc osadzonym nie miał kontaktu ze swoja organizacją, jednakże jego ideologia pozostała w niej żywa, co przyczyniło się do urządzania przez OUN-B, we współpracy z innymi nacjonalistami (choćby ze sławną UPA), czystek na ludności polskiej. Najbardziej chyba znaną jest ta z 1943 roku na Wołyniu, zwana Rzezią Wołyńską, która przyniosła po stronie polskiej 50-60 tysięcy ofiar (niedawno powstał o niej film W. Smarzowskiego – Wołyń, który wybitnie nie przypadł do gustu dzisiejszym Ukraińcom).
W 1944 roku Stefan został zwolniony przez Niemców, aby pomóc organizować jednostki zbrojne na terenie Ukrainy. Dzięki swojej poprzedniej pozycji w OUN-ie i stworzonej już legendzie nasz „bohater” doprowadził do utworzenia oddziałów zbrojnych, które według jego rozkazów miały walczyć u boku III Rzeszy do samego jej końca (jaki by nie był).
Po II wojnie światowej Stefan ukrywał się na terenie Niemiec, a według licznych informacji jego ochroniarzami w tym czasie zostali byli żołnierze SS. Od 1949 roku Stefan współdziałał z… MI6, tak, tak dokładnie tym, którego sławnym filmowym agentem był James Bond.
W 1957 roku przywódca ZSRR Nikita Chruszczow wydał rozkaz zlikwidowania Stefana jako bardzo niewygodnego człowieka. Polecenie pierwszego sekretarza zostało wykonane dopiero dwa lata później. Stefan zginął od cyjanku wystrzelonego ze specjalnego pistoletu. Jego śmierć byłaby zagadką pewnie do dzisiaj, gdyby po kolejnych dwóch latach jego morderca nie przyznał się do tego czynu.
Tak zakończyło się życie Stefana Bandery, ale nie jego historia. Do dzisiaj przez wielu Ukraińców uważany jest on za bohatera narodowego. A teraz gdy trwa konflikt z Rosją legenda wielkiego wodza jest coraz bardziej żywa.
Do napisania tego tekstu skłoniła mnie wizyta pod pomnikiem Stefana Bandery we Lwowie, który robi naprawdę duże wrażenie, a następnie, po spacerze ulicą noszącą jego imię, odwiedziny w jednym z więzień w których był on przetrzymywany (choć krótko), miejsce to było również ośrodkiem przetrzymywania i kaźni wielu Polaków i Ukraińców.
Tekst ten nie ma na celu wybielania, czy oskarżania tego człowieka. Ma bardziej nas skłonić to tego abyśmy się zastanowili nad tym jak łatwo wystawiamy łatki „bohatera” czy „bestii i mordercy”, a tak naprawdę zależy to od punktu widzenia. Bo co mówilibyśmy o Stefanie Banderze gdyby tak samo walczył dla dobra Polski.
Historia nigdy nie jest czarno-biała, natomiast powinna być dla nas odnośnikiem, z którego powinniśmy wyciągać wnioski na przyszłość, tak aby nie powtarzać błędów.
ale historia, robi wrażenie. Warto wyciągać z niej wnioski ….
Właśnie o to chodzi, aby ludzie nauczyli się wyciągać wnioski ze swojej przeszłości.
Cóż My Polacy również posiadamy bohaterów – morderców. Jako przykład może tu posłużyć jeden z Żołnierzy Wyklętych – Romuald Rajs, który wraz ze swoim oddziałem pacyfikował prawosławne wioski na Podlasiu.
Historię każdego „bohatera” można rozkładać na czynniki pierwsze, a i tak nie uzyskamy jednego punktu widzenia – to jak odbieramy tych ludzi zależy od tego, z której strony patrzymy.
Bardzo ciekawy artykuł, jednak nie rzuca on ani krzty innego światła na postać Bandery, twórcy jednej z najpodlejszych nacjonalistycznych ideologii XX wieku (Pewnie na równi z nacjonalizmem chorwackim w wydaniu Ustaszy i niemieckim w wydaniu III Rzeszy).
Wojna polsko-ukrainska po pierwszej wojnie światowej była zapowiedzią bandyckich działań nacjonalistów ukraińskich. O bestwialstwie Ukraińców w stosunku do polskich cywilów pisał miedzy innymi bezpośredni świadek tych wydarzeń Kornel Makuszyński.
Ograniczanie ludobójstwa wołyńskiego jedynie do 1943 roku jest dużym uproszczeniem – od początku wojny rozpoczęła się regularna rzeź, której kulminacja rzeczywiście miała miejsce w lipcu 1943. Zdecydowanie Bandera nie był bohaterem wszystkich Ukraińców- z rąk jego ludzi zginęły dziesiątki tysięcy „zdrajców ojczyzny” – bohaterskich Ukraińców ukrywających lub pomagających przeżyć polskim i żydowskim chwili (historycy podają liczbę ok. 20 tys Ukraińców zamordowanych przez UPA). Bestialstwo UPA było tak ogromne, że w pewnym momencie nawet Niemcy zorganizowali samoobronę dla polskich cywilów we Włodzimierzu Wolynskim. Bardzo przykre że Ukraina poszła w kierunku takich „bohaterow”, a nie choćby Petlury czy Machny.
Wojny, spory narodowe czy religijne zawsze ciągną za sobą wiele nieszczęść. Dobrze by było, gdyby ludzie uczyli się na błędach swoich przodków.