Chwilo trwaj – podsumowanie stycznia

podsumowanie stycznia - przekraczając granice sowie skały

Styczeń tradycyjnie rozpoczęliśmy od problemów zdrowotnych po tym, jak złapaliśmy jakiegoś wirusa przy świątecznym stole. Oboje – znowu. Nie wpłynęło to jednak na nasze pokłady energii w nowym roku. Zapraszamy na podsumowanie stycznia, w tym wyprawy w poszukiwaniu śniegu.

#1 Co słychać w puszczy?

Miniony miesiąc przypominał bardziej późną jesień, ale w mokrym i pochmurnym wydaniu. Nic więc dziwnego, że w niedzielny poranek wstaliśmy od razu, gdy zobaczyliśmy za oknem słońce i błękit nieba. Postanowiliśmy wyskoczyć na pieszą wycieczkę do 20 km od Warszawy – w otoczeniu przyrody, ale nie za długą. Tym razem wybraliśmy Rezerwat Łęgi Czarnej Strugi oraz Rezerwat Puszcza Słupecka.

Jakie były nasze pierwsze wrażenia? Rejon ten jest mniej znany wśród warszawiaków niż chociażby Kampinos, a wciąż malowniczy. Dzięki temu było zdecydowanie mniej ludzi i śmieci. Brzozy i olchy kojąco szumiały. Chciałoby się rzec: „Nie ma nas, jest las”. Idąc ścieżką przez 11 km, wsłuchiwaliśmy się w odgłosy puszczy, w tym stukanie bardzo aktywnych tego dnia dzięciołów. Co chwila atakowały nas omszałe pieńki i drzewa. Ta zieleń była niemal fluorescencyjna. Próżno szukaliśmy białego puchu, za którym już tęskniliśmy. Jedynie zamarznięte kałuże i oszronione rośliny nieśmiało podpowiadały, że trwa przecież zima.

W tym roku zgodnie stwierdziliśmy, że chcemy więcej spacerów – po lesie, wąwozach, polanach i parkach. Czujemy potrzebę być więcej „tu i teraz” i odpoczywać w nieco wolniejszym tempie. Może wynika to z tego, że w 2020 roku będą miały miejsce znaczące wydarzenia (ale o tym w przyszłości), a może po prostu z życia w wielkim mieście. Polecamy z całego serducha przytulić się do drzewa i pobyć od czasu do czasu offline. To jest dopiero energetyczny kopniak.

#2 Misja poszukiwania śniegu – ciąg dalszy

Skoro wcześniejsze poszukiwanie śniegu w Polsce centralnej nie zakończyło się sukcesem, ruszyliśmy na południe. Bo czym byłoby podsumowanie stycznia bez wspomnień o białym puchu? Szklarska Poręba przywitała nas bielą, mimo że jeszcze siedem kilometrów przed tym miastem nic na to nie wskazywało.

W ciągu trzech dni i jednego spędzonego w drodze przeszliśmy w sumie 78 tys. kroków, głównie po górskich szlakach. Odkryliśmy wciąż za mało doceniane Góry Izerskie, poznaliśmy karkonoskie legendy i wyjątkowe obiekty w regionie. Dowiedzieliśmy się, kim byli Walończycy oraz jak wygląda produkcja szkła. A nad wszystkim czuwał tajemniczy Duch Gór. Nie ukrywamy, że spodziewaliśmy się większej ilości śniegu, tutaj niestety również widać niekorzystną zmianę klimatu. Cieszymy się jednak z tych kilku dni urlopu i z tego, że zaznaliśmy prawdziwej białej zimy pierwszy raz (i ostatni?) w tym sezonie.

Więcej opowieści z naszej wyprawy znajdziecie w artykułach:

#3 W świecie dźwięków i znaków

Pogoda w styczniu nie rozpieszczała. Wychodzimy jednak z założenia, że nie ma co się smucić, bo brzydka pogoda to świetny czas na zwiedzanie muzeów i różnych wystaw. W tym miesiącu chcemy wspomnieć szczególnie o jednej z takich wycieczek.

W Muzeum Azji i Pacyfiku przenieśliśmy się do świata wibrujących dźwięków i fascynujących instrumentów muzycznych pochodzących z Azji oraz Australii i Oceanii. Eksponaty zostały wzbogacone o wizualizacje multimedialne, tak by lepiej poczuć klimat tamtego rejonu świata i zrozumieć, do czego służyły. Już od samego początku zaciekawiły nas pewne trąbki. Gdy dowiedzieliśmy się, z czego zostały wykonane, po naszych plecach przeszedł zimny dreszcz. Wspomniane trąbki zrobiono – uwaga – z ludzkich kości, a pochodzą z Mongolii i Nepalu.

W tym samym muzeum wybraliśmy się również na wystawę poświęconą pismu w kulturach świata. Podziwialiśmy, jak na różnych kontynentach zapisywano słowa, w tym m.in. egipskie hieroglify, indyjskie manuskrypty na liściach palmowych, pismo mongolskie, koreańskie, japońskie czy mezoamerykańskie. Nie lada gratką była możliwość spróbowania swoich sił w piśmie klinowym (na glinianych tabliczkach odciskaliśmy znaki specjalnym rylcem) czy chińskim (nauczyliśmy się, jak napisać znak oznaczający przyjaciela, choć do perfekcji jeszcze nam sporo brakuje).

Na koniec poznaliśmy, na czym polega popularna gra japońska – karuta, wymagająca od graczy doskonałej pamięci, refleksu i znajomości wierszy. Bardzo lubimy to muzeum. Warto wspomnieć, że wstęp do niego jest bezpłatny oraz odbywają się w nim interesujące wydarzenia i koncerty.

Jak dobrze, że nasze podsumowanie stycznia wypełnione było śniegiem (mimo że tylko przez chwilę), muzealnymi inspiracjami, jak i odkrywaniem przyrody.

A jak Wam rozpoczął się nowy rok 2020?

Chwilo trwaj!” to cykl wpisów, w którym wtajemniczymy Was w świat naszych małych-wielkich odkryć minionego miesiąca. Podzielimy się trzema rewelacjami i zdradzimy, co nas urzekło, zaskoczyło czy wzruszyło. A może i zainspirujemy do większej aktywności oraz dostrzegania w codzienności drobnych przyjemności.

2 Comments

  1. Jak zwykle ciekawy artykuł inspirujący mnie do działania. Byłam w Muzeum Azji i Pacyfiku jest wspaniałe. ?☺️

Powiedz nam, co sądzisz o tym artykule