Lwów – Leki, historia i sztuka

Co robić we Lwowie gdy pada i jest brzydka pogoda, a Wy chcielibyście poza siedzeniem w knajpie odwiedzić jakieś ciekawe miejsca i poznać trochę interesujących historii? Nic prostszego we Lwowie jest bowiem wiele muzeów, które swoją różnorodnością zachęcają do zwiedzania. W poprzednich tekstach zabrałem Was już do dużego skansenu, muzeum religii, oraz muzeum pamięci narodowej „Więzienie przy Łąckiego”, dzisiaj zwrócę Waszą uwagę na kolejne przybytki Klio.

Na początek zabiorę Was do Muzeum Farmacji, które mieści się w czynnej do dzisiaj aptece. Została ona założona ponad 250 lat temu i od tej pory działa nieprzerwanie. Już po wejściu do niej widzimy przepiękne szafy i lady, na których poustawiano różnokolorowe słoje w dużymi i czytelnymi etykietami. Kolory słoi poza swoimi walorami estetycznymi, świadczyły też poniekąd o zamożności aptekarza. Najtańsze były te ze szkła bezbarwnego, a najdroższe rubinowe. Z tymi ostatnimi wiąże się „aptekarska legenda”, nie jedyna  „farmaceutyczna” zresztą.

We Lwowie mieszkał biedny szklarz, który miał dość porywczą żonę. Ten młody człowiek codziennie w mozole pracował od bladego świtu, aż po zmierzch. Wybranka jego serca miała mu za złe, że więcej czasu spędza w pracy niż z nią w domu. Pewnego dnia, gdy wpadła do jego warsztatu zrobić mu kolejną awanturę kończył on wyrabianie szklanej masy. Wściekła kobieta podczas kłótni zerwała z palca złotą obrączkę i cisnęła ją do wyrabianego szkła, krzycząc, że szklarz bardziej kocha swoje wyroby niż ją. Wtedy to stała się rzecz dziwna, szkło zaczęło przybierać barwę czerwoną, niczym zranione serce. Gdy oboje to zobaczyli przestali się kłócić i już nigdy więcej tego nie zrobili. Natomiast czerwone szkło stało się najdroższym, gdyż poza domieszką złota zawierało również krztynę miłości.

Według innej lwowskiej legendy farmaceutom zawdzięczamy tzw. luminofory, czyli substancje świecące w ciemności. Jak pewnie wiecie wiele leków wyrabianych było z ziół i minerałów, aby sprawdzić ich właściwości alchemicy aptekarstwa przeprowadzali najróżniejsze doświadczenia. I tak pewnego dnia, gdy jeden z nich pozostawił w menzurkach badane preparaty i wyszedł do domu, zaczęły dziać się „cuda”. Chłopak dochodząc do swojego mieszkania zorientował się, że zapomniał kapelusza i wrócił do zakładu, gdy otworzył drzwi przywitała go feria barw rozświetlająca pomieszczenie. I tak dzięki jego doświadczeniom możemy cieszyć się dziś fosforyzującymi zabawkami, urządzeniami AGD, czy farbami świecącymi w ciemności.

W muzeum farmacji zobaczyć można, poza wspomnianymi już przeze mnie wyżej eksponatami, narzędzia służące wytwarzaniu leków: moździerze, prasy, suszarki czy wagi. Zachwycają też ozdabiające ściany przedstawienia czterech żywiołów.

Kolejnym muzeum, które odwiedziłem było znajdujące się niedaleko Lwowskie Muzeum Historyczne. Mieści się ono w jednej z historycznych kamienic okalających Rynek.  Znajdują się w nim zbiory związane z codziennym życiem bogatych mieszczan lwowskich. Po wejściu na piętro i założeniu muzealnych trepków (jedyne muzeum, w którym było to wymagane), mogłem podziwiać wystrój wnętrz dawnych kamienic. Piękne podłogi, stiuki na suficie, czy ciekawie zdobione meble. Na ścianach wiszą portrety malowane przez znamienitych malarzy epoki, a rozglądając się dookoła znajdziemy wiele przedmiotów codziennego użytku.

Ja odwiedziłem jeszcze, oczywiście za dodatkową opłatą, ekspozycję najróżniejszych nakryć głów, koronowanych władców.

Muzeum to powstało na początku XX wieku i od tego czasu pomnaża swoje imponujące zbiory. Dzisiaj uznawane jest za posiadające największą kolekcję muzeum Ukrainy. A jeśli jesteście miłośnikami Italii to musicie koniecznie zajrzeć na znajdujące się w trzewiach muzealnej kamienicy tzw. Włoskie Podwórko, gdzie na pewno z przyjemnością napijecie się kawy.

Po kawie warto przejść się do sąsiedniej kamienicy, gdzie mieści się Muzeum Etnograficzne. Choć jest niezbyt duże to niewątpliwie może być doskonałym uzupełnieniem dla Skansenu w Szewczenkowskim Gaju, który opisałem w jednym z poprzednich moich tekstów o Lwowie. Poznacie bowiem w nim najważniejsze trendy modowe ukraińskiej wsi sprzed wieków, zobaczycie jakimi narzędziami pracowali w polu rolnicy, czy zobaczycie przedmioty ich codziennego użytku.  Wśród zbiorów muzealnych znajduje się, ponoć największa na świecie kolekcja ukraińskich… pisanek.

Ostatnim z odwiedzonych przeze mnie muzeów, które chciałbym Wam polecić jest Muzeum Narodowe im. Andrzeja Szeptyckiego, mieszczące się w willi Dunikowskich. Zgromadzono tam bardzo bogatą kolekcję malarstwa ukraińskiego XIX-to i XX-to wiecznego.

Gdy tam dotarłem okazało się, że jestem jedynym zwiedzającym, a moja obecność bardzo zdziwiła panie zajmujące się opieką nad poszczególnymi salami. Po uiszczeniu stosownych opłat (najwyższych z jakimi zetknąłem się we Lwowie) mogłem zagłębić się w poznawaniu arcydzieł takich między innymi twórców jak: Iwan Trusz (który nauki pobierał u Leona Wyczółkowskiego i Jana Stanisławskiego), Ołena Kulczyćka (jedna z założycielek Ukraińskiego Muzeum „Strywihor”), Alexander Archipenko (ukraiński twórca, który tworzył swoje dzieła we Francji i Stanach Zjednoczonych), czy Ałła Horska.

W samym Lwowie jest jeszcze wiele ciekawych muzeów, mój czas jednak był ograniczony i nie mogłem mimo chęci zwiedzić ich więcej. Tym bardziej, że w planach miałem jeszcze sporo innych nie mniej ciekawych obiektów, które opiszę Wam w kolejnych tekstach o tym niesamowitym mieście.

4 Comments

  1. W jednej z Lwowskich starych aptek jest oryginalna lampa naftowa, którą skonstruował Łukasiewicz. Nie pamiętam dokładnie, w której bo dawno temu tam byłem.
    Lwów jest piękny i dzięki za jego pokazanie i opisanie w dobrym stylu 🙂

    • Jeśli kogoś interesują lampy naftowe to warto udać się do restauracji-muzeum o nazwie Gazowa Lampa. Ja niestety z powodu ograniczeń czasowych nie dotarłem tam.

Powiedz nam, co sądzisz o tym artykule