Zamość – Padwa Północy i Perła Renesansu

Zamość - Rynek Wielki i Ratusz

Zwiedzanie Polski południowo-wschodniej warto zacząć od miasta, które nazywane jest Perłą Renesansu, a nawet Padwą Północy. Jakie atrakcje kryje Zamość, będący jednym z największych ośrodków kultury, nauki i turystyki województwa lubelskiego? Liczyliśmy na wiele, w końcu Stare Miasto w Zamościu zostało wpisane na listę UNESCO. Zobaczmy, dlaczego warto tam się wybrać?

Rynek Wielki

Samochód zaparkowaliśmy na sporym parkingu znajdującym się na rogu ulicy Okopowej i Kościuszki. W pierwszej kolejności postanowiliśmy udać się w kierunku pobliskiego Rynku Wielkiego. Gdy tam doszliśmy, naszym oczom ukazał się widok na duży plac, na którego przeciwległym końcu znajdował się przepiękny budynek Ratusza. To on był naszym celem. Aby do niego wejść, trzeba pokonać wygięte łukowato schody.

Niestety okazało się, że na zwiedzanie wnętrz i wejście na wieżę trzeba się wcześniej umówić i uzyskać zgodę władz miasta. Pokręciliśmy się więc tylko przez chwilę w przedsionku Ratusza, podziwiając pozostałości starych murów, które gdzieniegdzie pozostawiono w nienaruszonym stanie. Spodobały nam się rzeźbione twarze ludzi jakby zastygłych w ścianach tej budowli.

Tuż obok Ratusza znajdują się zabytkowe kamieniczki zachowane w bardzo dobrym stanie i prezentujące kunszt architektoniczny ówczesnych budowniczych. Pierwsza z nich należała do rajcy miejskiego Jana Wilczka i właśnie od jego nazwiska zwana jest Wilczkowską. Bogata ornamentyka nawiązuje do patrona jej właściciela – Jana Chrzciciela, który udziela chrztu Chrystusowi. Pozostała część zdobień również ma charakter religijny i przedstawia niepokalane poczęcie Najświętszej Marii Panny oraz drugiego z patronów rajcy świętego Jana Ewangelistę.

Kolejne z bogato zdobionych kamienic noszą nazwy:

  • Rudomiczowska – należała do Bazylego Rudomicza, rektora Akademii Zamojskiej, twórcy pamiętnika obszernie opisującego życie w Zamościu w XVII wieku
  • Pod Aniołem – nazwa odnosi się do dużej postaci Archanioła Gabriela, nad którym znajdują się podobizna smoka i dwóch lwów symbolizujących walkę dobra ze złem
  • Pod Małżeństwem – z której właścicielami wiąże się dość mroczna legenda mówiąca o tym, jak pewien mieszczanin nie mogąc doprosić się chwili spokoju i zrozumienia u swojej zrzędliwej żony, oskarżył ją o czary. Po krótkim procesie kobieta została spalona na stosie, a małżonek w majestacie prawa odzyskał humor i spokój.

Synagoga i Muzeum Historii Żydów

Podziwiając architekturę Rynku, udaliśmy się do Informacji Turystycznej, gdzie zaopatrzyliśmy się w mapę miasta, na której zaznaczono najważniejsze i godne uwagi atrakcje turystyczne. Zapoznawszy się z nią, ustaliliśmy trasę i w pierwszej kolejności skierowaliśmy się do umiejscowionej niedaleko Synagogi.

Ta, którą możemy dzisiaj podziwiać, została ustawiona w 1610 roku w miejscu jeszcze starszej drewnianej. Duże zniszczenia dotknęły budynek w czasie II wojny światowej. Został on zdewastowany przez Niemców, którzy urządzili w nim stajnię dla koni. Jej odbudową zajęto się w latach 60-tych i 70-tych XX wieku. Jednak dopiero przekazanie budynku Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, które nastąpiło kilkanaście lat temu, doprowadziło do pełniejszych prac renowacyjnych tego miejsca.

Dziś mieści się w nim multimedialne Muzeum Historii Żydów Zamościa i Okolic oraz Centrum Informacji o „Szlaku Chasydzkim”.

Kościół św. Katarzyny

Kilkaset metrów dalej dotarliśmy do XVII-wiecznego kościoła św. Katarzyny. Przechodził on w swojej historii burzliwe dzieje. W wyniku tzw. reform józefińskich, które miały miejsce pod koniec XVIII wieku, zlikwidowano pobliski klasztor reformatorów, do którego należał kościół. Na skutek tych działań budynek sakralny został zamieniony w magazyn wojskowy, a w niewiele ponad sto lat później przemianowano go na teatr. Swoją pierwotną funkcję odzyskał dopiero w 1927 roku.

Ciekawostką jest, że w czasie II wojny światowej w jego podziemiach przez kilka miesięcy ukrywano jeden z bardziej znanych obrazów Jana Matejki – „Hołd Pruski”.

Nowa Brama Lubelska

Przechodząc przez przykościelny ogród, trafiliśmy do Nowej Bramy Lubelskiej. Zamość miał ich kilka. Ta powstała w 1822 roku i zwieńczył ją symbol „AI”, będący inicjałem ówczesnego władcy -cara Aleksandra I (został już skuty). Wewnątrz znajduje się restauracja i galeria. Zobaczyć tam można ciekawe instalacje z opon samochodowych, jak chociażby motocykl czy fotel.

Po przejściu przez bramę znaleźliśmy się na dużym drewnianym moście przerzuconym przez fosę (dzisiaj pięknie zieleniącą się trawą).

Stara Brama Lubelska

Po chwili poszliśmy w kierunku Parku Miejskiego, gdzie znajduje się Stara Brama Lubelska. Prawie od początku swojego istnienia była zamurowana. A czemu zamurowywać bramę? No cóż, historii dotyczących tego zdarzenia jest wiele.

Jedna z nich mówi, że założyciel miasta Zamość Jan Zamoyski postanowił w ten sposób upamiętnić przejazd pod nią w 1588 roku austriackiego arcyksięcia Maksymiliana II. W ten sposób nie pozwolił, aby nikt inny nie mógł się tym szczycić.

Jednak bardziej prawdopodobne wydaje się, że zamurowano ją ze względów bezpieczeństwa. Dzisiaj, gdy stare mury nie pełnią już funkcji obronnych, mieści się tam restauracja.

Pałac Zamoyskich

Naprzeciw Starej Bramy Lubelskiej widzimy zabudowania wzniesionego pod koniec XVI wieku Pałacu. Na początku był on znacznie mniejszy, ale wraz ze wzrostem zamożności rodziny założycielskiej rozrastał się coraz bardziej.

Oczywiście jak z każdą tego typu budowlą wiążą się z nim liczne opowieści. Choćby ta o Janie Sobiepanie Zamoyskim, dzięki któremu wojska szwedzkie nie wdarły się do miasta. Ale to nie bohaterstwo podczas walk jest jej tematem. Według niesprawdzonej, acz bardzo prawdopodobnej legendy, właściciel Zamościa bardzo lubił igraszki z mieszkankami miasta, które często swoje spacery kończyły w pałacowych komnatach. Jaki był tego koniec? Niezbyt szczęśliwy dla szlachcica, który zmarł na „francuską” chorobę.

Dzisiaj zabudowań pałacowych niestety nie możemy swobodnie zwiedzać, gdyż nieprzerwanie od XIX wieku mieści się w nich sąd.

Katedra w Zamościu

Katedra w Zamościu uchodzi za jedną z najwspanialszych budowli sakralnych w Polsce. Jan Zamoyski wybudował ją na przełomie XVI i XVII wieku jako wotum dziękczynne za liczne zwycięstwa, jakie osiągnął w bojach. Przepychem wnętrz oraz swoimi funkcjami konkurować miała z Katedrą Wawelską w Krakowie.

Niestety, do dzisiaj nie ostały się liczne zdobienia odkute przez wielkiego księcia Konstantego w XIX wieku, mimo to wnętrze i tak zapiera dech. Choć nie widać tego z zewnątrz, kościół jest budynkiem bardzo dużym, trzy nawowym i oprócz ołtarza głównego mieści się w nim aż osiem kaplic. Pod posadzką znajdują się krypty całej rodziny założycielskiej i ich potomków.

Przy ogrodzeniu katedry znajduje się jeden z najlepszych punktów widokowych, jakie posiada Zamość – wieża (dzwonnica). Za niewielką opłatą (5 zł) można udać się na okalający ją balkon, skąd rozciąga się przepiękny widok na Zamość i okolice.

Brama Szczebrzeska (Floriańska)

Po zwiedzeniu katedry nasze brzuchy już dość mocno przypominały, że są puste. Ruszyliśmy więc, aby napełnić je zamojską strawą. Już wcześniej zrobiliśmy wstępny rekonesans i wybraliśmy znaleziony w internecie Bar Asia (nie Azja). Miejsce to może nie przyciąga nowoczesnym wystrojem, ale jedzenie faktycznie było dobre. Kiedy już podjedliśmy, mogliśmy udać się w dalszą drogę.

Wolno spacerując znanymi już uliczkami, dotarliśmy do Bramy Szczebrzeskiej. W przeciwieństwie do wspomnianej wcześniej pobliskiej Starej Bramy Lubelskiej była ona przez wiele lat używana jako jedna z głównych bram miejskich. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku została zamurowana, a w jej wnętrzach urządzono więzienie. Dzisiaj nie słychać już tam jęków osadzonych, a wyremontowana brama przyciąga wzrok turystów odwiedzających Zamość.

Arsenał i Rynek Wodny

Obok bramy znajduje się budynek Arsenału. Został on wybudowany w tym miejscu w XVII wieku, choć wtedy był znacznie mniejszy. Swój dzisiejszy wygląd otrzymał dopiero w XIX wieku. Niestety brak czasu spowodował, że nie mieliśmy okazji wejść do środka. Poszliśmy z powrotem w kierunku samochodu, ale nie myślcie, że to koniec naszego zamojskiego zwiedzania i atrakcji.

Trasa wiodła przez Rynek Wodny, który swoją nazwę otrzymał najprawdopodobniej od pobliskiego zbiornika wodnego. Dzisiaj znajduje się na nim sporo zieleni i fontanna, a wielu mieszkańców miasta przychodzi tu odpocząć i zaznać chwili spokoju od zgiełku, jaki panuje na głównym Rynku Zamościa.

Kościół św. Mikołaja

Nieopodal umiejscowiony jest kolejny zamojski kościół. Jego patronem jest święty Mikołaj. Historia świątyni sięga pierwszej połowy XVII wieku, kiedy to postanowiono rozbudować drewnianą cerkiew. Kościół ten posiadał jeszcze dodatkowe poza sakralnymi funkcje.

Położenie przy murach miejskich powodowało, że wieżę wykorzystywano jako punkt obserwacyjny, a nawet strzelnicę. Wnętrza mogliśmy podziwiać jedynie przez szybkę w drzwiach, bo jak pewnie się domyślacie, kościół był zamknięty.

Brama Lwowska i Stara Brama Lwowska

Stamtąd powędrowaliśmy przez Małpi Gaj w kierunku kolejnej miejskiej bramy, tym razem Lwowskiej. Po jednej stronie ulicy znajduje się jej nowsza wersja, pochodząca z 1820 roku. Odkąd wytyczono nową drogę, która ją omijała, brama pełniła wiele funkcji użytkowych. Była nawet przez pewien czas siedzibą pierwszej miejskiej elektrowni. Dzisiaj znajduje się tam siedziba Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego. Jest to najstarsza tego typu grupa muzyczna w Polsce (powstała 4 XI 1881 roku).

Gdy przeszliśmy na drugą stronę ulicy Partyzantów, stanęliśmy przed Starą Bramą Lwowską, pochodzącą z około 1600 roku. Tuż przy niej mieści się cela Waleriana Łukasińskiego, który był założycielem Narodowego Towarzystwa Patriotycznego oraz Wolnomularstwa Narodowego.

Brama Lwowska w Zamościu
Zamość – Brama Lwowska

Szaniec, Nadszaniec i Bastion VII

Przy Starej Bramie Lwowskiej weszliśmy w długi korytarz ciągnący się wewnątrz szańca. Po kilkudziesięciu metrach spaceru dotarliśmy do małego sklepiku, w którym nabyliśmy bilety i weszliśmy na koronę obwarowań zwaną „Nadszańcem”. Oglądaliśmy poustawiane tam stare armaty (oczywiście zaczopowane) oraz ciekawy widok na miasto. Po kilku minutach jakie tam spędziliśmy, zeszliśmy na dół.

Gdy robiliśmy jeszcze wewnątrz szańca zdjęcia porozstawianym manekinom odzianym w różne historyczne stroje, znaleźliśmy wyjście na „Bastion VII”. Trwały tam przygotowania do mającego zaczynać się na dniach festynu historycznego. Spotkaliśmy kilkoro fajnych ludzi, którzy zaprosili nas do zabawy w pochodzącą podobno od Wikingów grę o nazwie Kubb. Choć zasady są dość proste, a sama gra niezbyt skomplikowana (a może właśnie dlatego) wciągnęła nas ona bardzo. Rozegraliśmy pełną partię, niestety musieliśmy uznać wyższość przeciwników.

Szaniec był naszym ostatnim punktem do zwiedzenia, udaliśmy się wiec do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jak się jednak okazało Zamość nie był jedynym miastem, jakie odwiedziliśmy tego dnia. Jeśli chcecie zobaczyć, co jeszcze widzieliśmy, zajrzyjcie do tego tekstu.

14 Comments

  1. Dobrze jest się przygotować z lekcji historii zanim odwiedzi się ciekawe miejsce. Wtedy zwiedzanie jest dużo głębsze 🙂 Świetna bogata historycznie relacja 🙂

    • Dobrze też rozmawiać z ludźmi już na miejscu, choć nie zawsze, to jednak potrafią być ogromną składnicą wiedzy 🙂 Cieszę się, że podobał Ci się mój tekst 🙂

  2. W Zamosciu bylam z rodzicami bedac malym dzieckiem. Z miasta bardzo dobrze zapamietalam jedynie zaklad fryzjerski :). Chec ponownego odwiedzenia tamtych stron tkwi gdzies we mnie gleboko i na pewno dojdzie kiedys do skutku.

    Bardzo sie ciesze widzac, jak nasze polskie miasta pieknieja. Coraz wiecej odrestaurowanych starych kamienic, kolor…

    Relacja jak zawsze, piekna i bogata. Dzieki za Twoja prace.

    • Im bardziej wiem, że moje teksty się komuś podobają tym większą motywację mam do przykładania się do ich treści 😉 Piszesz, że dużo kamienic się odrestaurowuje i to fakt, niestety jest też wiele miejsc, które rozpadają się w zapomnieniu.

  3. A tutaj akurat byłam:) Szalenie mi się Zamość podobał, piękne miejsce, szalenie urokliwe, i z niezwykłym klimatem.

  4. […] Zapraszamy Was na fotorelację z naszej wyprawy do Zamościa. Jak sami zobaczycie, jest to jedno z piękniejszych polskich miast i jeśli tam jeszcze nie byliście, to koniecznie się do niego udajcie. Gwarantujemy Wam, że nie będziecie zawiedzeni. Jeśli chcecie poznać bliżej zabytki Zamościa i okolic, to zapraszamy do tekstu – Zamość i Szczebrzeszyn – Padwa północy oraz miasto pełne chrząszczy. […]

  5. Moje miasto. Fajnie się w nim dorastało, mam wrażenie, że dzięki historii i starówce zamościanie nie mają tego kompleksu, który zauważyłem u znajomych z podobnej wielkości miast z Polski powiatowej. Trudno mieć kompleks, gdy dorastało się w jedynym polskim mieście wymienionym w „Atlasie Architektury” Kocha. Miło czyta się relacje takie jak ta, fajnie jest mieć prawdziwe centrum miasta i przejść się na starówkę podczas jednego z długich weekendów.

    Niestety, niedawno stuknęło mi dziesięć lat od opuszczenia rodzinnego miasta, w międzyczasie zobaczyłem trochę świata, oprowadziłem po Zamościu kilka znajomych osób z zagranicy, a i w samym mieście zaszły zmiany, nie zawsze na lepsze. Pozbyłem się złudzeń. Stare miasto mogłoby być perełką, ale ostatnie zmiany w tym kierunku (rewitalizacja podwórek, parku miejskiego, Rynku Solnego i Wodnego oraz remont synagogi. też miały miejsce dziesięć i więcej lat temu.

    Trwający remont kościoła Franciszkanów, jest wielkim krokiem w dobrym kierunku, ale to z kolei niedawny efekt długoletnich starań o dofinansowanie. Miasto w obrębie murów jest maleńkie i nawet na tym małym obszarze do dzisiaj w dużej część zaniedbane, a same mury przerwane linią kolejową („własność” PKP. które nie chciało jej przesunąć) i „obwodnicą” po zachodniej stronie, Wreszcie, po latach pewnego rodzaju dumy dotarło do mnie, że turytycznie Zamość nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Dlatego dziwią mnie od jakiegoś czasu relacje takie jak wasza.

    Obecny prezydent, rządzący miastem już drugą kadencję, obiecywał nie skupiać inwestycji na obszarze starego miasta i w pewnym sensie dotrzymał słowa. Picowanie starówki się skonczyło. Niestety efektów tego przesunięcia funduszy w inne obszary miasta też nie bardzo widać. Poza murami nigdy nie zdążyła się wykształcić spójna zabudowa – próbowano w międzywojniu, niestety większość czynszówek z tamtego okresu popada w ruinę albo została tak oblepiona reklamami, że nie widać zza nich architektury. Zaczęło się natomiast eksploatowanie starego miasta w stylu właściwym dla Krakowa z początku obecnego wieku. To, czym Zamość się wtedy wyróżniał, czyli względny ład reklamowy i parkingowy, w ciągu ostatnich lat zmieniło się na gorsze. Otwarcie dużego centrum hadlowego wyssało handel ze starego miasta, które kiedyś miało różnorodną ofertę handlową i było pełne ludzi. Dziś widuję likwidowane sklepy i puste lokale. Budynek obok synagogi widoczny na jednym z waszych zdjęć wygląda tak od lat.

    Smuci mnie to wszystko, ale smuci coraz mniej, bo każdy kolejny rok spędzony gdzie indziej to coraz więszy dystans do tego, co lokalne. Fajnie, że wam się podobało, fajnie, że odwiedzającym się podoba. Szkoda, że takie ciekawe, dosłownie pachnące historią miejsce po chwilowym odbiciu po upadku poprzedniego systemu znowu jest odstawiane – decyzjami władz centralnych, ale też lokalnych – na boczny tor, a jego potencjał marnowany.

  6. Jak zwykle świetny tekst. Zamość to moje ulubione miasto – na Rynek wracam chętniej niż do Krakowa czy Wrocławia. ?

Powiedz nam, co sądzisz o tym artykule